Zastanawiam się właśnie, czy blogi nie skoszą równo z ziemią tradycyjnego webmasterstwa – tego, które korzysta, jak Pan Bóg przykazał, z tekstowych edytorów HTML, gdzie pilnuje się semantycznej konstrukcji witryny, cyzeluje strony CSS-em, gdzie zachowuje się pełną kontrolę nad kodem.
Tak pisze na swoim świeżutkim blogu Paweł Wimmer (swoją drogą, jak na „Blog Pawła Wimmera towarzyszący kursowi języka HTML w Helionie” zadziwiająco dużo tam autopromocji materiałów publikowanych w pisemku PC World Komputer). A ja zastanawiam się, czy tu w ogóle jest nad czym tak dywagować? Przeważająca część społeczeństwa o „tradycyjnym webmasterstwie” pojęcie ma mniej więcej takie, jak ja o deklinacji w punjabi, czyli przyzerowe, co widać po „stronkach” tworzonych w Wordzie, Frontpage czy innych Webmajstrach. Popularne serwisy blogowe są — tylko i aż — kolejną mutacją narzędzia dla osób, które nie potrafią/nie chcą zajmować się technicznymi pierdółkami (oczywiście zawsze znajdą się power userzy, którzy będą się starali wycisnąć z systemu wszystko co możliwe, albo i ciut więcej, ale nie oni są przedmiotem niniejszych rozważań).
Ktoś jednak tymi pierdółkami zajmować się musi, właśnie po to, żeby rzeszom użytkowników dostarczyć obudowę, w którą wleją swoją treść. Tutaj jeszcze co najmniej przez kilka lat — a śmiem twierdzić, że dłużej, bo w Internecie niestety nie sposób zastosować politykę grubej kreski — będzie miejsce dla rzemieślników, którzy ustawiają nieposłuszne literki w sposób zrozumiały dla przeglądarek i przyjemny dla oka odbiorcy.
Wielu użytkowników na tym poprzestaje, ale części któregoś pięknego dnia już nie wystarcza, że jedynym dostępnym im sposobem na zaakcentowanie swej indywidualności jest możliwość zmiany obrazka w nagłówku i koloru linków. W tym momencie mają dwa wyjścia: zacząć się uczyć (i tym sposobem dołączyć do grona „tradycyjnych webmasterów”), lub znaleźć kogoś, kto zrobi to za nich (czyli „tradycyjnego webmastera”).
Internet wciąż jest bardzo młodym medium. Owszem, ma już chyba za sobą wiek niemowlęcy i okres szaleńczego wypróbowywania każdej możliwości; powoli krzepną standardy rozumiane nieco szerzej niż RFC, ale tak naprawdę nie wiemy jeszcze, jak Sieć wyglądać będzie za lat 10, 20 czy 50. Niewątpliwie będzie rozwinięciem obecnej, nikt jednak nie skasuje miliardów istniejących dziś stron WWW — tu kłania się zwyczajna bezwładność wielkich układów, nad którymi nie ma pełnej kontroli. HTML został stworzony, by być narzędziem prostym w użyciu dla człowieka, jest to jego podstawowa zaleta, ale i duża wada, będąca dużym kamieniem na drodze do całkowitego wyeliminowania z procesu tworzenia stron rzemieślnika-układacza literek.
Tak więc moim zdaniem „tradycyjni webmasterzy” jeszcze długo będą sypiać całkiem spokojnie. Dobranoc (:
Mam wrażenie, że autor wzmiankowanego bloga od lat wyznaje i wyznawać niezmiennie będzie swój pogląd, prezentowany m.in. na pl.comp.www — HTML/CSS jest dla tych, którzy chcą zrobić stronkę o ulubionym psie czy pornomodelce.
Kompletnie nie trafia do niego, że człowiek chcący nauczyć się tworzenia stron i człowiek chcący zrobić stronę o czymś to niekoniecznie są (najczęściej nie są) te same osoby.
Ten pierwszy nie powinien korzystać z jego kursu w obecnej postaci, bo po prostu zrobi sobie krzywdę. Ten drugi w ogóle nie powinien wnikać w jego kurs (w kontekście klepania kodu od podstaw), a korzystać z dziesiątek narzędzi do blogowania / tworzenia serwisów.
A ostatnie działania PW są… szkoda komentować. Kto zna się na rzeczy, ten zrozumie bez słów…
Mikolaj, mniej aluzji, a wiecej konkretow, bo piszesz zupelnie w stylu: kreci sie kolo szkoly podstawowej, kto wie to zrozumie. W ogole twoj tekst jest jakis taki napastliwy i niemily.
Aluzje są dla osób inteligentnych oraz znających nieco środowisko i sytuację. Jeśli czegoś nie potrafisz odczytać, to nie moja wina.
Krakersa?
Rzeczywiscie, nie potrafie odczytywac ezopowej mowy, choc IQ mam nawet niezle. Ale widze, ze proba podjecia jakiejkolwiek dyskusji mija sie tu z celem.
Alez ja nie mam zamiaru grzebac w zadnym archiwum – dotarlem tu po linkach z bloga Poradnik webmastera i zafrapowaly mnie niejasne uwagi Mikolaja, stąd pytanie o wyjasnienie, jakie to kompromitujace jego autora zdarzenia mialy miejsce. Ale nie bede sie napraszal.
No popatrz, nie masz zamiaru, ale odpowiedź chciałbyś dostać na tacy. Nie przyszło Ci do głowy, że nie jestem interfejsem do Google Groups, prawda?
Wskazówki dostałeś w tekście, trzeba się było tylko wysilić i wklepać do Google Groups trzy słowa. Czy to jest naprawdę aż tak skomplikowane?
I słusznie.
Dziekuje, nie skorzystam z tych „porad”. Za to z kursu korzystam, nawet jesli jego autora opluwaja za nie wiadomo co. Bo przynajmniej cos zrobil dla innych, w przeciwienstwie do tych, co duzo gadaja, a malo robia.
A ty coś zrobiłeś, drogi anonimie, poza przylezieniem i czepianiem się?
Pierwsze ostrzeżenie.
Ale nie opluwam nikogo. A juz zwłaszcza czlowieka, z ktorego pracy korzystam.
A Mikolaj to sie nie czepia?
A ty kim jestes, jak nie anonimem? Yaal to imie?
Jak nie chcesz, zeby „przylazili”, to sie nie pchaj do cudzych blogow i nie podpinaj sie z komentarzami. Wtedy na pewno nie przyjde, bo nie bedzie powodu.
I nie rozsmieszaj mnie „ostrzezeniami”.
Jestescie po prostu wredni.
Drogi anonimie, rusz szanowne cztery litery do archiwum pl.comp.www i przestań się wreszcie kompromitować.
Wimmer i tak jest najlepiej znany z wystąpień na pl.soc.polityka.
Niewykluczone, ale tamto bagienko to ja z daleka omijam [:
Oto wystąpienia pana W. w innych dziedzinach:
Również szkoda komentować. Kto zna się na rzeczy, ten zrozumie… Ale tak czy inaczej, pan W. umie się reklamować.
ciszej nad tą trumną…
Prawda jest taka ze skim sie przystaje takim sie staje.
Ja przez lata robilem tylko grafike pod www bo balem sie kodowania.
Dlaczego? Bo kiedy spojrzalem na moich kumpli z biurek obok to ogrom wiedzy jaka posiadali mnie przytlaczal. HTML, PHP, JS, Phyton, sryton, myton, milion jezykow a ja tu wypierdek od emarketingu i grafik. O wszystko bylo sie trzebabylo prosic i odpowiedz byla jedna, nie da sie bo kod…i sie zaczynalo.
Tak wiec po latach robienia dla nich grafiki wyjechalem do Londynu i okazalo sie ze podroze ksztalca. Tu musial sie okreslic kim jestem i co chce robic bo inaczej nie bylo mowy o znalezieniu pracy wiec powiedzialem sobie „dobra, bede webdesignerem bo robilem w e-marketingu, opracowywalem funkcjonalnosci serwisow ktore zarabiaja teraz krocie bla bla bla…” Genaralnie chcialem tworzyc bez potrzeby proszenia sie kogos innego o kazda nawet najmniejsza zmiane, wprowadzac usability, robic strony zwalidowane i wszystko zgodnie z W3C i innymi standardami, ktorych nie moglem od nich wyprosic.
W 3 dni opanowalem podstawy HTML’a pozniej to juz byla tylko nauka nauka nauka, po 10 mc pojechalem do Cardiff na spotkanie i mialem przygotowac strone kompletnie na css2.0 dla naszego partnera, pojecia nie mialem o css2.0, najwazniejsze rzeczy lyknalem w tydzien. Strona byla gotowa po 2 tyg.
Jak popatrze w stecz to smieje sie sam do siebie. Co to sa ?? Ulubionymi stronami sa teraz css galerie i blogi o css, usability, trendami etc. Nie ma mowy o niezwalidowanej stronie i innych popierdulkach.
Czekam tylko kiedy wroce w czerwcu do wawy… kumple juz placza
Tak wiec jak napisalem na poczatku, z kim sie przystaje takim sie staje i ciesze sie ze wyjechalem w ta naukowa podroz :) zeby sie okreslic i nauczyc wielu pozytecznych rzeczy. Oni nadal siedza w tabelach a styli uzywaja do fontow, mimo to maja powaznych klientow i robia powazne serwisy, tak to wyglada przynajmnie kiedy patrzy sie na strony ale co jest w srodku …
Mysle ze u nas potrzebna jest wieksza presja na ludzi, uswiadamianie klientow czego powinni wymagac i jak ich strony powiny wygladac. Moze to by pomoglo. Zaluje tylko ze mam juz 28 lat i wiele zmarnowanych lat „rzezbieniem w gownie”.
A wszystko przez towarzystwo ;]